Czas na regularne trenowanie. Czasem poukładane, a czasem bezładne. Ale systematyczne, z zachowaniem żelaznych zasad. Mocny trening, lżejszy trening. Mięśnie muszą przecież kiedyś odpoczywać. Bez planu, bez mapy, bez wyrzutów sumienia. Do przodu, na fantazji. Ale nie bez celu. Mam się wzmocnić ogólnie.
To będzie mój dziennik treningowy. Mało słów, niezgrabne fotki, dużo emocji, sama prawda. Bez koloryzowania, na temat, codziennie.
Kilka minionych dni było świetnych sportowo. W czwartek siedemnastka z podbiegami, w piątek swobodne 12 kilometrów i mocne PBG (pompki, brzuszki, grzbiety - 4 serie z piłką lekarską), w sobotę niepełna dyszka i ćwiczenia ogólnorozwojowe, a w niedzielę 20 minut biegania z psem i łomot, który sam spuściłem sobie na oświetlonej i ogrzanej jesiennym słońcem polance. Trzy serie ćwiczeń z dużą intensywnością: 15 burpees z pełną pompką, po 21 wykroków do tyłu na obie nogi (każda osobno), pompki z dłońmi blisko ciała (narastająco 15-18-21 sztuk), 25 przysiadów głębokich, deska (1 minuta), przeskoki na śródstopiu przód - tył przez minutę, a na koniec martwy ciąg na jedne nodze (po 15 na stronę). Chwila oddechu i ognia, następna seria! Krótkie rozbieganie i wymachy nogami przy barierce, żeby grawitacja znów zaczęła na mnie działać. Bo tak napompowałem mięśnie nóg, że nie czułem podłoża.
Dzisiaj wybiegłem znów z entuzjazmem. Leśna dziesiątka, a po niej 4 szarże po górce Kazoorce. Z samego szczytu ostro przez muldy, szybki zbieg, spokojnie po płaskim do podbiegu, mocno pod górę i powrót przez muldy do punktu startu. W pełnym słońcu odpoczynek i kolejna przebieżka w dobrym tempie. Płuca przefiltrowane, mięśnie poruszone do głębi, serducho dynamicznie poskakało pod koszulką. Potem szybkie podciąganie. 5 serii po 3-4 powtórzenia. Na razie na więcej mnie nie stać. Plus brzuszki w zwisie na drążku. O to właśnie biega. Godzinka z hakiem i cały dzień przede mną.
Codziennie coś! Jakie to proste. Przyjemne. Do dzieła! Hough! Rosół
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz